31 marca 2009

Z serii "chorych"

Jestem w kościele. Nagle jakaś dziewczynka (ok. 15 lat) obraca się w moją stronę i mówi: " Wyjdźmy na zewnątrz". Myślę sobie, że nawet się nie znamy. Dlaczego mnie zaczepia? Pytam ją o to. Tłumaczy, że poprostu chciała się stamtąd wydostać i udawała moją znajomą. Ciągnie za sobą stary drewniany wózek na jakieś rupiecie. Zaglądam do niego, a tam leżą dzieci. Właściwie niemowlaki. Wszystkie z zespołem Downa... Wracam do domu aleją wciąż rozmyślając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz