Z serii "chorych"
Jestem w kościele. Nagle jakaś dziewczynka (ok. 15 lat) obraca się w moją stronę i mówi:
" Wyjdźmy na zewnątrz".
Myślę sobie, że nawet się nie znamy. Dlaczego mnie zaczepia?
Pytam ją o to. Tłumaczy, że poprostu chciała się stamtąd wydostać i udawała moją znajomą.
Ciągnie za sobą stary drewniany wózek na jakieś rupiecie.
Zaglądam do niego, a tam leżą dzieci. Właściwie niemowlaki.
Wszystkie z zespołem Downa...
Wracam do domu aleją wciąż rozmyślając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz