To jeden z tych paraliżujących snów.
Miałam takich kilka w dzieciństwie. Ten sam powracający motyw. Niezwykła siła przenikania.
Jestem w swoim pokoju. Okna zakryte blado-pomarańczowymi zasłonami (takie rzeczywiście wtedy miałam). Widzę, że kotary poruszają się jakby ktoś za nimi był. Nie ma postaci, po prostu wiem, że to anioł. Wzywa mnie do siebie. Czuję lęk.
Spoglądam w stronę drzwi - moja rodzina siedzi w dużym pokoju i ogląda tv.
Nie mają pojęcia co się dzieje. Chcę uciec do nich, do bezpiecznej przystani lub chociaż krzyknąć!
Robię krok w przód, ale nic z tego. Niesamowita siła w tyle przyciąga mnie do siebie jakby chciała powiedzieć: "Nie uciekniesz!"
To nie może być dobry anioł, jakaś szatańska moc!
Przerażona próbuję walczyć...nie mogę!
Przeszywający strach.
Ten koszmar prześladował mnie także na jawie. Pewnie jako dziecko odczuwałam go jeszcze mocniej. Do tego stopnia, że nie mogłam patrzeć na zasłonę. Zakrywałam oczy i musiałam zasypiać przez jakiś czas przy zapalonym świetle. Mówiłam mamie: "Tam jest anioł, firanka się poruszyła!"
Nie wiem kiedy te obawy zniknęły, ale jest to coś co zapamiętam do końca życia...