30 września 2009

Interpretacje snów w starożytnosci

W starożytnosci interpretacje snów miały charakter mistyczno-religijny. Wiele zjawisk ciała i duszy, których nie potrafiono wyjasnić inaczej, tłumaczono wpływem bogów, duchów i demonów. Tak interpretowano również marzenia senne, które z tego powodu traktowane były bardzo poważnie.Wielkim poważaniem cieszyli się objasniacze snów, którzy błędne przepowiednie często przypłacali życiem.
Najstarsze dowody na systematyczne objasnianie snów jako komunikatów, proroctw i rozkazów od bóstw i innych mistycznych mocy pochodzą ze starożytnego Egiptu. Powstał tam nawet swego rodzaju "leksykon snów", wyjasniający znaczenie symboli sennych.
Również w starożytnych Indiach powstały pierwsze zapiski dotyczące tłumaczenia snów.Znany jest też sennik Asyryjczków i Babilończyków, w którym całą ówczesną wiedzę na temat snów zebrano w postaci poradnika. We współczesnych sennikach wykorzytuje się niektóre interpretacje pochodzące od Egipcjan, Asyryjczyków, Babilończyków i Hindusów ponieważ zawierają swiadectwo bystrej obserwacji psychologicznej.
W starożytnej Grecji analiza snów miała bardziej naukowy charakter. Hipokrates dostrzegał w snach nie tylko wpływ mocy nadprzyrodzonych, lecz również (chyba jako pierwszy) niektóre cielesne zjawiska towarzyszące marzeniom sennym. Słynni greccy filozofowie Arystoteles i Platon próbowali opierać interpretacje snów na bardziej naukowych podstawach.
Z kolei w starożytnym Rzymie wobec tłumaczenia snów przyjęto stanowisko negatywne.  Wydawało się to wręcz zakazane , podobno dochodziło też do egzekucji gdy do uszu władcy dotarł jakis sen, który mu się nie spodobał. Oczywiscie lud próbował "bawić się" w interpretację snów, jednak warunki nie pozwalały na rozwój "kultury snów".
W swiecie żydowskim i islamskim traktowano marzenia senne jako natchnienie i instrukcje od Boga, którym należało się bezwzględnie podporządkować. Ludzi umiejących rozszyfrować te przesłania uważano za swietych, ale później sny od Boga nabrały charakteru cudu, objawienia dla wybrańców.
W muzułmańskich i judaistycznych naukach religijnych odnajdujemy religijną intepretację marzeń sennych. Zarówno Koran, jak i Stary Testament opisuje liczne boskie objawienia, które można uznać za sny. Zwłaszcza Mahomet miał wiele takich snów.
Ówczesna sztuka interpretacji marzeń sennych wywarła ogromny wpływ na główne religie swiatowe-chrzescijaństwo i islam.

23 września 2009

Jesiennie

Pierwszy dzień astronomicznej jesieni. Nie czuję żalu, że to koniec lata. Kocham jesień. W każdej porze roku jest cos wyjątkowego i pięknego. Trzeba to tylko dostrzec. Pogoda narazie rozpieszcza, ale nadejdzie tego kres. Zmiany są dobre, chociaż często bardzo bolesne. Po zimnie wyraźniej czujemy ciepło i odwrotnie.
Jesień to cudownie ciepłe barwy patrzące na nas z drzew, a tańczący na wietrze lisć jest refleksją nad życiem. Jesień to spacery w parku, górskie wycieczki, zapach swieżo parzonej kawy, dobra książka pod kocykiem. Ta pora jest jak lampka czerwonego wina, jak wieczór z bratnią duszą, jak muzyka spływająca kroplami deszczu po szybie albo jak zarumieniony policzek i szal z falującymi frędzlami zarzucony na szyję.
Jest ogniem w kominku... 
Może być też samotnoscią, zakatarzonym nosem i niechcianym sentymentem.
Złota i piękna pod koniec zamienia się w szarosć, łyse gałęzie drzew i przemoczone buty.
Hmmm, ale ogień wciąż płonie, a swiat się kręci...


10 września 2009

Sny lękowe i koszmary


W tego typu snach występuje uczucie strachu, lecz w koszmarach jest ono silniejsze.
Czasem jest to tak silne doznanie, że człowiek budzi się zlany zimnym potem.
Towarzyszyć temu może też silny ucisk w klatce piersiowej, który powoduje dolegliwosci sercowe i oddechowe. Dawniej wyobrażano sobie, że sniącemu siada na piersi zły duch.
Często sny lękowe mają wiele wspólnego z rzeczywistą sytuacją, która również na jawie wywołuje strach.
Może być to obawa przed jakims wydarzeniem. Strach ma tutaj konkretne i zrozumiałe przyczyny.
Niekiedy takie sny dostarczają nam wskazówek, jak sobie poradzić z daną sytuacją.
Mogą służyć jedynie rozładowaniu wewnętrznych napięć, ale też stanowić realną pomoc życiową.
Występują też sny lękowe, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistoscią. Nie możemy wytłumaczyć odczuwanego w nich strachu. Podłożem takich snów są najczęsciej poważne konflikty wewnętrzne, które zostały wyparte ze swiadomosci. Typowy przykład to konflikt między potrzebami i popędami, a wymogami panującej moralnosci albo sprzeczne cele, które trudno pogodzić. Powstają wtedy napięcia, a w rezultacie sny lękowe czy niejasne stany lękowe na jawie. Często dochodzi do tego poczucie winy przenikające do snów co wiąże się z wyobrażeniem kary.
Lęki tego rodzaju są najczęsciej głęboko zakorzenione w osobowosci i mogą sięgać wczesnego dzieciństwa.
Opisywane sny lękowe stanowią wezwanie abysmy zbadali przyczyny strachu, na przykład uswiadomili sobie swoje sprzeczne potrzeby i zdecydowali się na którąs z nich.
Analizując własne marzenia senne, można jednak natknąć się na znaczny opór psychiczny, który udaremnia jednoznaczną interpretację.
Dlatego do przezywciężenia lęku obecnego w wielokrotnie powracających snach konieczna jest często pomoc terapeuty. 




07 września 2009

Ave

Wszystkim Braciom i Siostrom
dziękuję za wsparcie.
Dobrze, że jesteście.

05 września 2009

Droga

Pochmurny dzień.
Wracam z pracy wolnym krokiem, zanurzona w myślach.
Ślimaki ruszyły na podbój świata. Małe, duże, słabsze, silniejsze. Próbują przejść na drugą stronę chodnika. Staram się omijać ich ślimacze ciałka by nie straciły swej szansy pod moim butem.
Odważyły się wyruszyć by się przekonać...
Wyszły z zielonej trawy i trafią na ruchliwą ulicę tuż przy chodniku. Jeśli dotrwają poczują, że to pewna śmierć. Zimny beton rzeczywistości.
Lepiej jednak, że podejmują ten trud, mają siłę go podjąć. Nie tkwią w niemożności.
Lepiej iść na ślepo niż stać w miejscu. Lepiej zrobić coś i potem żałować, niż żałować, że się tego nie zrobiło. Dobrze poczuć ten wiatr, który pcha nas do przodu.
Czuć sens tego wszystkiego. Nawet gdy się sparzymy i doświadczymy bólu. Kiedy leżymy rozdeptani na drodze życia widząc numer buta winowajcy, którym często sami jesteśmy. W końcu tak się uczymy życia, na własnej skórze, błędach. Ciężko się podnieść. Emocje i cholerne sentymenty utrudniają odrodzenie.
Nie zawsze wychodzi. By być twardym trzeba by chyba wstawić kamień zamiast serca.
Każdy ma swoją drogę. Czasem z niej zbaczamy, nie wiemy, która jest właściwa. To znowu nie to.
I to ciągłe niezaspokojenie ducha...

03 września 2009

"The time always comes...

to say GOODBYE!!!!!!!!!!!!!!!!!!"

Robert Smith to mistrz tworzenia piosenek idealnie oddających stan ducha.

Jego teksty niesamowicie opowiadają to co siedzi głęboko w człowieku.

Jakby wyjął rozdarte już serce i panierował je w myślach zalanych krwią bólu, a potem przeniósł na papier i ubrał w słowa.

Wiele jest świetnych piosenek The Cure, nie tylko smutnych.

Jednak ta czyli "Bloodflowers" jest mi teraz niezwykle bliska.

"The time always comes to say goodbye!" chciało by się zaśpiewać razem z Robertem.

"Zawsze przychodzi czas na pożegnanie." Taka oczywista sprawa.

Wszystko ma swój kres. To rzecz naturalna.

Wewnętrzne rozdarcie zdaje się krzyczeć: "Ale dlaczego????"

Jasne, że koniec starego jest początkiem nowego, lecz gdy wszystko jest zbyt świeże nie da się zaspokoić takim myśleniem. Człowiek potrafi wiele zdziałać nastawieniem psychicznym, ale gdy uczucia wchodzą w grę to nie jest już takie proste i nieraz drży powieka...

Uczucia, czyli największe przekleństwo, a zarazem błogosławieństwo człowieka (jak już kiedyś wspomniałam).

Najgorzej w życiu to czegoś żałować i czuć bezradność. Żałować, ale nie czegoś co było bardziej tego, czego się nie zrobiło. Nic "na siłę" nie ma sensu.

Człowiek nigdy nie jest gotowy na koniec. Nawet gdy się do tego przygotowuje i wie, że to nieuniknione. Ten zbliżąjcy się cień bezczelnie zachodzi nas od tyłu i wbija swe ostrze...

Coś nagle się skończyło podczas gdy tak naprawdę nie zdążyło się jeszcze rozwinąć. To jak kwiat włożony do wazonu lecz pozbawiony wody, jak nagłe odcięcie od respiratora...

"Always fade

Always die

I let fall

Flowers of blood..."

01 września 2009

KONAJ, ME SERCE...

Konaj, me serce - - po co żyć ci dalej?
Żadne z twych pragnień nigdy się nie iści - -
wrze j, aż cię ogień wewnętrzny przepali,
i uschnij, na kształt oderwanych liści.
Milcz i umieraj. Ileżeś to razy
zadrgało próżno; klątwy ileżkrotne
na twe szalone rzucałeś ekstazy,
i znów milczało - - dumne i samotne.
Ale tej nocy posępnej i sennej
nie zdołasz milczeć, szał buntu cię zrywa,
z milczenia twego powstajesz Gehenny,
na ustach twoich drga klątwa straszliwa...
Gdyby ta klątwa zmieniła się w gromy,
skały się skruszą i spłomieni morze,
zadrży sklep niebios wiecznie nieruchomy,
gwiazdy zeń runą w przepaść...
Kazimierz Przerwa-Tetmajer