Na mojej osobistej jawie płynął statek. Dmuchałam w Jego żagle tak, by znikał czas, a On pozwalał mi zwiedzać podwodny świat...
Lecz zawsze przychodzi ta chwila i znika punkt na horyzoncie.
Jesteśmy w stanie wiele zmienić, ale nie wszystko. Są sprawy, nad którymi nie mamy władzy. To Siła Wyższa, może coś zapisane tam na górze.
Spotykamy tylu ludzi na swojej drodze. Po co to wszystko?
Żeby wzajemnie się inspirować, zastanowić nad sobą, dostrzec drugą stronę, ofiarować uśmiech...
Zobaczyć swoje błędy, podnieść, dać komuś "kopa"...
Może to ten kolejny etap życia, który trzeba zakończyć by otworzyć następny?
Podobno wszystko ma sens i nic nie dzieje się przypadkiem.
Szkoda tylko, że zapominamy o tym gdy nadchodzi kolejny czas rozstania.
Gdy minęły chwile śmiechu i płaczu z bratnią duszą, upadamy, a twarz spotyka się z zimnym betonem.
Tu nikt nie umiera. Może tylko jakaś część mnie.
Płynął statek, a teraz płynie też czas. Czas niepewności, wielkiej niewiadomej, w której trzeba się jakoś odnaleźć.
Początek końca???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz