14 października 2009

Nibylandia

Wczorajsza noc przyniosła mi swego rodzaju ukojenie.
Pomijając różne wątki senne (śmieszne, dziwne albo nawet nudne) jeden wywarł na mnie ogromne wrażenie.
Siedząc gdzieś na kocu wśród łąk i drzew z nieznajomą osobą, zajmując się nawet nie wiem czym, nagle mój wzrok przykuwają drzewa, właściwie las. I zaczyna się przedstawienie. Wśród gałęzi unoszą się...to chyba elfy..to Nibylandia...to obraz jak z Piotrusia Pana... może bardziej kraina dorosłych niż dzieciństwa w tym przypadku. Czuć w niej ten cudowny błogi stan ducha, to spełnienie, jakby nie było czasu, unoszące się istoty beztrosko pływające w powietrzu, tam jest prawdziwa miłość, taniec braterskich dusz, taka bezinteresowność, czystość. Coś czego każdy z nas pragnie, ale nie chce się do tego przyznać. Patrzę na to żywe malowidło z fascynacją...nic się nie liczy...nie wiem co się dzieje obok, pewnie oczy błyszczą mi z podniecenia tym zapierającym dech w piersiach widokiem.
 Przepełnia mnie cudowna radość. Niewiarygodne, że istnieje taki świat!
 Stan nie do opisania...doprowadza mnie niemal do łez, ale to łzy szczęścia, wzruszenie pod wpływem tego co w życiu daje sens...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz