12 kwietnia 2009
Świąteczny poranek
Niedziela jak to niedziela. Wstałam, przeciągnęłam się leniwie, zarzuciłam szlafrok. Otworzyłam okienko co by wpuścić świeżego powietrza - tylko, że rześkie raczej nie było. W powietrzu dało się wyczuć zapach jakby palonego plastiku. No ale nic. Wypiłam herbatkę na przywitanie dnia i przygotowałam sobie kąpiel. Nagle usłyszałam wyjące syreny - to 2 wozy strażackie wjechały w uliczkę mojego osiedla. Pomyślałam, że pewnie dlatego tak śmierdzi za oknem, pewnie coś z gazem w bloku obok skoro tam zajechali. Weszłam do wanny. Nagle usłyszałam moją mamę: „Ewelina to w naszej klatce!” .Cholera co się dzieje? I wielkie zamieszanie, odgłos buciorów strażackich na klatce jak stado bawołów! Szybko wyskoczyłam z wanny. Krzyknęłam do rodzinki: „Ubierajcie się zaraz karzą nam się ewakuować!” Usłyszałam jak sąsiad mówi : „Odkręciłem kurek od kuchenki i jak buchłooooo!”. Strażak zapukał do naszych drzwi: „Proszę opuścić mieszkanie! Wybuch gazu u sąsiada!” To było dosłownie kilka sekund. Mój życiowy rekord. Pierwsze z brzegu spodnie, byle jaka bluzka, buty, kurtka , komóra w rękę i wielki OUT!!! Wyszliśmy przed klatkę, a tam filmowy widok. Sąsiadka u której zdarzył się ten wypadek siedziała w szlafroku na ławce pod blokiem z córką (moją koleżanką). Dalej my sąsiedzi czekający w napięciu ze swoimi pupilami co się stanie i tłum gapiów. Jeszcze telewizji brakowało.
Dzięki Bogu wszystko skończyło się dobrze. Nikomu nic się nie stało, a blok stoi jak stał.
Mogliśmy wrócić do swoich mieszkań i celebrować ten wielkanocny czas dziękując za to, że mamy go gdzie spędzić. Wszystkim życzę SPOKOJNYCH ŚWIĄT!
Kawa jest dziś zbędnym elementem - ciśnienie podwyższone do tej pory...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz